niedziela, 23 grudnia 2012

Z Cancun do Chetumal

14.12 wymeldowuje sie z hostelu i jade porannym autobusem do pobliskiego Tulum, gdzie znow czekaja mnie ruiny miasta. Nie bardzo mam co zrobic z plecakiem, wiec pytam po prostu w pierwszej napotkanej knajpce, czy mi przechowaja. Bez najmniejszego problemu.
Piekne miejsce, piekna pogoda, cudownie blekitne Morze Karaibskie. Zaluje ze nie zalozylam kostiumu, ale i tak wlaze prawie do pasa. Gonie jaszczurki, pstrykam fotki jak jakis zwariowany Japonczyk, ciesze sie zyciem, a potem spadam, bo dzis do wieczora musze dotrzec do Chetumal, na granicy z Belize, gdzie czeka na mnie Melissa, z Couch Surfingu.
Bilet autobusowy wydaje mi sie stanowczo za drogi, wiec postanawiam zrobic to, co zwykle robie w tych sytuacjach w Europie: Staje przy drodze i unosze kciuk do gory. Blad. Odwracam sie i orientuje sie, ze nie jestem tu pierwsza, pare krokow za mna ktos juz stoi. I w ten sposob poznaje Sergia (Hiszpania) i Hanne (Niemcy), oraz jej 2-letniego synka Arona. Ktoz by sie spodziewal, jada na Rainobw, do Palenque. Rozmawiamy tylko krotko, bo zatrzyu}muje sie samochod i zabiera nas wszystkich razem. Jedziemy nie za dlugo, potem przesiadamy sie jeszcze 2 razy. Dosc wolno to wszystko idzie, ale za to mam czas zeby sie lepiej poznac z moimi nowymi towarzyszami. Bardzo, bardzo pozytywni. To chyba przez te meksykanskie drogi, w kazdym razie konczymy poznym wieczorem wszyscy razem w Chetumal u Melissy. Poniewaz jest to jej ostatni dzien nauki przed feriami swiatecznymi, organizuje u siebie mala impreze dla swoich znajomych, na ktora sie akurat zalapujemy. Spedzamy wesoly wieczor jedzac tanie meksykanskie jedzenie (empanadas kosztuja tu 2 peso sztuka, czyli ok 50 groszy) i popijajac je tequila. Zaskakujaco duzo rozumiem po hiszpansku. Duzo gorzej jest z mowieniem. Nie szkodzi, mam czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz